Taki tytuł nosiła kolejna debata “historyczna”, jaka odbyła się 28 października w Centrum DiP, działającym w ramach naszej Fundacji FCP. Panelistami byli: Prof. Andrzej Friszke – z Instytutu Studiów Politycznych PAN, wykładowca Collegium Civitas oraz dr. hab Jan Skórzyński – również wykładowca Collegium Civitas, redaktor naczelny pisma “Wolność i Solidarność”, a przede wszystkim badacz, specjalizujący się w historii opozycji demokratycznej. Dyskusję moderował Sławomir Popowski. Prowadzący pytał m.in.: – Orwell powiada: “kto panuje nad przeszłością, będzie rządził w przyszłości”. Z kolei Rosjanie powiadają z właściwą sobie sarkastyczną autoironią, że “w Rosji najtrudniej przewidzieć jest… przeszłość”. Mam wrażenie, że niebezpiecznie zbliżamy się do punktu, w którym obie te opinie będą pasowały do opisu naszej rzeczywistości. Sprawa jest na tyle ważna i poważna, że na 5 listopada zwołany został Nadzwyczajny Zjazd Badaczy Dziejów Najnowszych. I przede wszystkim po to, aby wyrazić swój sprzeciw wobec prób manipulowania historią, narzucania jedynie słusznej jej wersji. Do tego tej na nowo dziś pisanej. Pomysł zwołania Nadzwyczajnego Zjazdu – proszę zauważyć: już kolejnego po, chociażby, Kongresie Sędziów i Obywatelskim Kongresie Kultury) – poparli m.in. prof. Karol Modzelewski i Henryk Samsonowicz, a także prof. Friszke. Wiem, że zapowiadane jest na nim Pana wystąpienie. Z kolei historycy strony przeciwnej reagują na tę inicjatywę w sposób chciałoby się powiedzieć standardowy dla tej grupy: dla prof. Andrzeja Nowaka jesteście “grupą kolesi” i nazywa was “związkiem zawodowym Katonów”. Z kolei Jan Żaryn, zarzuca wam, że “nie chcecie przyjąć do wiadomości, że także istnieje różnorodność, inność” Pytanie więc – być może retoryczne, ale jednak: naprawdę jest aż tak groźnie? No i – co z tym Zjazdem? – Jak można byłoby opisać tę “nową, pisowską wersję historii”? Jakie są najważniejsze jej punkty? I cele? Wymazanie z pamięci zbiorowej Lecha Wałęsy, który na wieki ma już pozostać jedynie Bolkiem? Awansowanie Lecha Kaczyńskiego na największego męża stanu – kogoś większego, niż był naprawdę? Podważenie “legendy” Solidarności i narzucenie nowej, własnej? Zastąpienie legendy Powstania Warszawskiego mitem żołnierzy wyklętych? Wyrzucenie na śmietnik historii Bronisława Geremka, Michnika i innych, z tej niewłaściwej linii KOR-u? – To tylko kilka przykładów, ale ich listę można ciągnąć długo. Co więcej, ona cały czas pozostaje otwarta. – Kolejna więc kwestia: czemu ma to służyć? – Dotąd dość sceptycznie, mówiąc delikatnie, odnosiłem się do tego co nazywamy “polityką historyczną”. Bo im więcej było w niej polityki, tym bardziej przegrywała historia. Nie wiem, czy zgodzicie się ze mną, ale myślę, że teraz mamy doczynienia z czymś o wiele poważniejszym i groźniejszym. Ta “pisana dziś na nowo” historia kilku ostatnich dziesięcioleci nie jest tylko sporem o interpretację faktów – ona jest traktowana w sposób bardzo instrumentalny. Ma służyć budowie, jakiejś zupełnie nowej wspólnoty, wychowaniu Nowego Polaka, co ma być celem zapowiadanej przez Jarosława Kaczyńskiego “rewolucji kulturowej” – słowem: przejmuje funkcje ideologiczne. I nikt się nie przejmuje – przynajmniej po stronie rządowej, pisowskiej – że ta nowa historia najczęściej oparta jest na manipulowaniu faktami, a często i na oczywistych fałszach. Ale to już nie jest “polityka historyczna”, lecz “historia ideologiczna”, podporządkowana interesom partyjnej władzy. Przecież to już było, już to przerabialiśmy. – W jednym z wywiadów, powiedział Pan (Andrzej Friszke), że obecna władza, chce wszystko wywrócić do góry nogami, usiłuje narzucić taką wizję naszych dziejów najnowszych (i dziejów w ogóle), taką “narrację”, aby zaspokajała gusty i oczekiwania grup społecznych, które są w opozycji do III RP. To jest ta sama metoda, którą zastosował kiedyś Stalin, każąc Eisensteinowi nakręcić film o “Iwanie Groźnym”, w którym ten car, wbrew oczywistym faktom historycznym, został przedstawiony, jako surowy, ale jednak zatroskany o przyszłość Rosji przywódca. I podobnie dziś w Rosji usiłuje się wybielić Stalina. Z historią ma to już niewiele wspólnego – z polityką i ideologią bardzo dużo. Jeśli nie wszystko. Najważniejsza jest tu “narracja”, która ma zastępować historię! – Przypomina mi się w związku z tym niedawny tekst w Die Welt. – z pnia solidarnościowego – pisze jego autor – wyrosły dwa konary: jeden, nazwijmy go liberalno-demokratyczny i drugi – narodowo-katolicki, które teraz walczą o rząd dusz. Co więcej, w tej wojnie o polskie umysły przynajmniej jedna strona, która obecnie zyskała chwilową przewagę (tak pisze Die Welt) – nie ma żadnych zahamowań, aby swojej “raz zdobytej władzy nigdy nie oddać”. Jak patrzy na to historyk? – I jeszcze jedno pytanie, którego nie mogę nie zadać – sprawa, której nie mogę nie poruszyć. To prawda, obecna wojna o historię jest szczególnie ostra. Ale przecież, niedobre doświadczenia z “polityką historyczną” mieliśmy już wcześniej, gdy także inne wydarzenia często świadomie wyrzucaliśmy z pamięci. Przykład pierwszy z brzegu: niedawno była rocznica tragicznej bitwy pod Lenino… Czy ktoś o niej pamiętał? A przypadającą w tym roku okrągła rocznica “Dąbrowszczaków”, albo – Pażdziernika 56… I to nie jest już kwestia wyłącznie sporu o interpretację – bo to można byłoby zrozumieć i takie spory toczyły się i będą się toczyć, chodzi właśnie o świadome wyrzucanie pewnych wydarzeń z pamięci Mówię o tym, bo nie jestem w stanie zaakceptować wybiórczego traktowania historii. I powtórzę to, co już mówiłem wcześniej: tam gdzie pojawia się polityka historyczna, niezależnie od jej barw ideowych, czy politycznych, tam kończy się historia. I dzieje się dramat, jeśli historycy godzą się w tym uczestniczyć. Niżej zamieszczamy filmowy zapis debaty Część I Część IIGaleria