Dr Sergiusz Leończyk, autor świeżo wydanej monografii „Polskie osadnictwo wiejskie na Syberii w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku” – był gościem (27.10.2017) Fundacji FCP i działającego w jej ramach Centrum Edukacji DiP.
Spotkanie z dr. S. Leończykiem – naukowcem z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Kielcach, a zarazem repatriantem i działaczem polonijnym w Rosji – stało się okazją do szerszej debaty poświęconej Polakom – obywatelom Federacji Rosyjskiej.
Moderatorem dyskusji był Jan Różdżyński, b. wieloletni korespondent w Rosji.
O życiu Polonii w obu Amerykach, w Europie, a nawet w Australii wiemy sporo. Coraz więcej mamy też kontaktów z rodakami na Ukrainie i Białorusi. Tymczasem wiedza o Polakach zamieszkujących terytorium największego wschodniego sąsiada jest ciągle nikła i oparta często na stereotypach. Tym ciekawsza – i ważniejsza – była rozmowa z dr. Leończykiem.
Oto główne zagadnienia poruszane w dyskusji:
– W kontekście historycznym Rosja, w tym Syberia postrzegane są w Polsce jako „więzienie narodów”, miejsce katorgi i łagrów. Jest to pogląd uzasadniony ale bardzo uproszczony. Zgodnie z takim poglądem Polacy znaleźli się tam wyłącznie w wyniku zsyłek, deportacji i represji. Tymczasem, jak wykazuje S.Leończyk, tak jak za ocean, wyjeżdżano w swoim czasie również „za chlebem” na Syberię. Z nadzieją na lepsze warunki życia, trafiło wówczas za Ural ponad 30 tys. rolników z ziem zaboru rosyjskiego. Wbrew zakorzenionym stereotypom byli oni dobrowolnymi osadnikami, podobnie jak dziesiątki tysięcy innych rodaków, którzy np. budowali Kolej Transsyberyjską, trafiali w głąb Rosji jako lekarze, inżynierowie itp.
– W ostatnich dekadach istnienia ZSRR przyznawanie się do polskich korzeni było w wielu środowiskach wręcz „modne”, chociaż podobnie jak inne grupy narodowościowe, Polacy nie mieli wtedy żadnej autonomii. Szkoły z językiem polskim istniejące w Moskwie, Petersburgu i w wielu mniejszych miejscowościach, także w azjatyckiej części kraju, zlikwidowane zostały w latach 30. XX w. podczas represji stalinowskich wymierzonych w mniejszości narodowe. W tym samym czasie władze zlikwidowały niemal wszystkie parafie katolickie.
– W czasach ZSRR kontakt rosyjskiej Polonii ze Starym Krajem był utrudniony (w przeciwieństwie do Polonii zamieszkującej republiki graniczące z Polską). O tym, co dzieje się w Polsce, np. o powstaniu i pierwszym okresie „Solidarności”, a potem o Okrągłym Stole i transformacji, Polacy w głębi Rosji wiedzieli jedynie to, co docierało do nich za pośrednictwem zagłuszanych rozgłośni z Zachodu lub poprzez kontakt z nielicznymi osobami przyjeżdżającymi z Polski (na początku lat 80. korespondencja z rodzinami w Starym Kraju była wstrzymana).
– Odrodzenie ruchu polonijnego, prawdziwy „wybuch polskości”, nastąpił po rozpadzie ZSRR, kiedy władze zezwoliły na działalność regionalnych organizacji polonijnych. Utworzony został Kongres Polaków w Rosji. Wchodzące w jego skład struktury regionalne wspierane z Polski zajmują się propagowaniem kultury przodków, zwłaszcza folkloru, zwyczajów, organizowaniem szkół języka polskiego, wydawaniem czasopism, prowadzeniem stron internetowych i kontaktami ze Starym Krajem. Ale wszystkie te organizacje skupiają tylko ok. 15 proc. obywateli pochodzenia polskiego. Ruchowi polonijnemu sprzyjają także duchowni katoliccy sprawujący posługę w odrodzonych parafiach.
– Zgodnie ze spisem powszechnym w 2010 r., obywateli określających swoją narodowość jako polską było w Rosji ok. 47 tys., podczas, gdy w poprzednim spisie w 2002 r. za Polaków uważało się 73 tys. osób. Ten spadek tłumaczony jest niewielką dzietnością, emigracją z Rosji do Niemiec (przez liczne rodziny mieszane: polsko-niemieckie zamieszkujące dotąd Federację Rosyjską) oraz pogłębiającą się asymilacją w społeczeństwie rosyjskojęzycznym. Liczba wszystkich obywateli, którzy mają polskie korzenie, chociaż nie znają języka przodków lub nie interesują się przeszłością swoich rodzin, oceniana jest dziś na ok. 300 tys.
– Polonia rosyjska, według badań Kongresu Polaków w Rosji, to w 65 proc. osoby z wyższym wykształceniem (średnia w Rosji wynosi ok. 50 proc.). Od 1992 r., od kiedy nie ma przeszkód w kontaktach ze Starym Krajem, rosyjscy Polonusi wiedzeni ciekawością, a starsi – nostalgią, przyjeżdżają do Polski do rodzin albo „na wycieczkę”. Odsetek osób, które miały lub mają zamiar przenieść się na stałe nad Wisłę, wyraźnie zmalał w czasie minionego ćwierćwiecza. Początkowo było to bardzo utrudnione, a gdy została wprowadzona Karta Polaka, duża część starszego pokolenia, czyli ci, którzy pragnęli tego najbardziej – odeszła.
– Stary Kraj dla dzisiejszych 30- i 40-latków nie jest na tyle atrakcyjny, żeby masowo wyrażali gotowość przeprowadzki. Są oni w większości nieźle sytuowani (inżynierowie, lekarze, prawnicy, naukowcy, pedagodzy), z dochodami porównywalnymi do dochodów ich odpowiedników w Polsce. Ale najbardziej zniechęca ich konieczność nostryfikacji dyplomów, z którą łączą się wymogi językowe oraz obawa, że w nieznanym środowisku musieliby zaczynać wszystko „od zera”.
Niestety, z przyczyn technicznych, nie udało nam się zarejestrować dyskusji na taśmie filmowej, ale tym bardziej polecamy lekturę książki dr. Sergiusza Leończyka o dziejach polskiego osadnictwa w Rosji.
Galeria