Jean Monnet – „Wspomnienia”. Narodziny Wspólnej Europy

Jean Monnet - "Wspomnienia". Narodziny Wspólnej Europy

Wspomnienia” Jeana Monneta – jednego z Ojców Założycieli Wspólnej Europy, być może największego projektu politycznego w historii naszego kontynentu i europejskiej cywilizacji – trafiły właśnie do księgarń. To była znakomita okazja, aby porozmawiać o wyzwaniach przed jakimi stoi dziś Europa i Polska, jako jej integralna część.

Na prezentację „Wspomnień” Jeana Monneta i debatę o Wspólnej Europie zaprosiliśmy (28.11.2015): Waldemara Kuczyńskiego, który książkę przetłumaczył, a także prof. Romana Kuźniara oraz Pawła Kowala.

Spotkanie prowadził: Grzegorz Cydejko.

Nie będzie nigdy pokoju, jeśli państwa zostaną zrekonstytuowane na bazie narodowej suwerenności – tak twierdził Jean Monnet, francuski doradca ds. gospodarczych i politycznych oraz jeden z twórców idei Zjednoczonej Europy.

I jeszcze jedna jego opinia: problemy konkretne przestają być nierozwiązywalne w chwili, gdy podchodzi się do nich z punktu widzenia wielkich idei. Tymi z kolei słowami Jean Monnet zwrócił się wiosną 1950 r. do kanclerza Konrada Adenauera, gdy w ściśle poufnym trybie referował mu opracowaną pod swoim kierunkiem konstrukcję Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali – protoplasty Unii Europejskiej.

Monnet grał wirtuozersko przez ponad pół wieku w polityce i gospodarce Francji, Europy i Zachodu. Nie jest bohaterem tłumów, bo nie był solistą. Grywał zazwyczaj w zespołach kameralnych, ale w latach tuż po II wojnie stworzył również skuteczny duet z Robertem Schumanem (1886-1963). Obaj są uważani za Ojców Założycieli Wspólnot Europejskich, funkcjonujących dziś w formie i pod postacią Unii.

Jako dwukrotny premier, minister finansów, minister spraw zagranicznych Francji oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Schuman miał świetną pozycję do działania z urzędu. Jednak przewodnikiem ideowym i ekspertem od narzędzi był w tym tandemie ten drugi, dziś cokolwiek zapomniany Jean Monnet.

Szlifów światowca i bywalca Monnet nabywał najpierw podczas intensywnego stażu w londyńskim City, a potem w podróżach poświęconych zdobywaniu rynków dla rodzinnego koniaku. Ponieważ jest to trunek szlachetny, spotykał ludzi nietuzinkowych, przyszłych członków ścisłych elit politycznych i gospodarczych swoich państw, ludzi dzierżących niebawem klucze do spraw bieżących i przyszłości świata. Kapitał ten stanie się wkrótce niezbędnym zasobem uzupełniającym wiedzę, doświadczenie, a zwłaszcza kreatywność, operującego głównie za kulisami Jeana Monneta.

Już jako młodzieniec zdobył olbrzymie doświadczenie koordynując w małej grupie speców wysiłek wojenny aliantów od strony optymalnego wykorzystania topniejących zasobów materialnych. Po I wojnie zaangażowano go do służby na rzecz Ligi Narodów. Brał m.in. udział w podziale Górnego Śląska na część polską i niemiecką, a w 1927 r. już jako bankier inwestycyjny, negocjował w Warszawie pożyczkę dla Polski w celu podtrzymania gospodarki (67 mln ówczesnych dolarów, tj. ponad 900 mln dolarów według ich obecnej siły nabywczej).

Do wielkiej polityki Jean Monnet powrócił na dobre po katastrofalnym ustępstwie monachijskim. Zaczął od misji, której celem było przekonanie prezydenta Roosevelta o potrzebie dostaw wielkiej liczby samolotów bojowych dla Francji i Anglii. Wiosną 1940 r. usiłował przekonać swoich rodaków i sojuszników po drugiej stronie Kanału, że można jeszcze wymazać perspektywę klęski Francji i osamotnienia Anglii w zmaganiach z Hitlerem. Proklamowana mogła być wtedy unia totalna Wielkiej Brytanii i Francji (Anglo-French Unity). Jej namacalnym wyrazem byłby wspólny parlament, jeden rząd, jedna armia i jedno (sic) obywatelstwo dla Brytyjczyków i Francuzów.

W czasie posiedzenia swego rządu w tej wielkiej sprawie, sceptyczny Churchill nie ukrywał obiekcji, ale był ZA, a za nim rząd Jego Królewskiej Mości. Wycofali się Francuzi. Zakończyło się to dla nich upokarzającą kapitulacją i upiorem „państwa” Vichy, a mogło być tak, jak ujmuje to jedno ze zdań niedoszłej deklaracji: „Oba rządy oświadczają, że Francja i Wielka Brytania nie będą już, w przyszłości, dwoma narodami, lecz jedną Unią francusko-brytyjską.”

Doświadczenia II wojny światowej umocniły już i tak silną wiarę Monneta w konieczność spojenia państw europejskich w jeden współdziałający jak najściślej wewnątrz i jednorodny na zewnątrz organizm, stworzony najlepiej w formule federacji. Pragmatyzm podpowiadał, że potrzebne jest owo namacalne i wiarygodne jądro, które uruchomi siły przyciągające kolejne państwa. Naturalny byłby związek dwóch podupadłych zachodnioeuropejskich kolosów, tj. Wielkiej Brytanii i Francji.

Spełnienie marzeń Monneta wymagało jak najwznioślejszej deklaracji politycznej, przyjętej przez polityków najważniejszych państw, ale również pozyskania wpływowego patrona, który będzie usuwał lub przekraczał przeszkody wszelkiej natury. Patronem tym został Robert Schuman, który stał się nie tylko główną twarzą, lecz także aktywnym promotorem idei europejskiej rodzącej się za przyczyną Monneta i innych.

Gospodarka ówczesnego świata oparta była na przemyśle ciężkim. O sukcesie gospodarczym państw decydował zatem dostęp do energii (węgiel) i podstawowego materiału (stal). Dwie wielkie wojny toczyły się w wielkiej mierze o dostęp do zagłębi węglowo-hutniczych Lotaryngii, Ruhry, Saary i Belgii. Kto miał te surowce miał nie tylko możliwości wzrostu, ale też czołgi, armaty, okręty i samoloty, które były ostatecznym straszakiem lub wręcz narzędziem w zmaganiach o rynki zbytu.

Ponieważ Brytyjczycy chodzili jeszcze z głowami w chmurach i bardziej wypatrywali pogody polityczno-społecznej w Indiach, czy na innych rubieżach swego globalnego imperium, niż szans w Europie, to w staraniach o podwaliny dla jakiejś formy federacji mowa była najpierw o Fritalux (Francja, Włochy i państwa Beneluksu), aż w końcu padło na Niemcy Zachodnie, które w 1949 r. zaczynały być od nowa samodzielnym państwem.

Proces poszukiwań doprowadził w końcu do przełomu. Niesłychanego, bo w jego wykuwaniu, w 5 lat po straszliwej wojnie i zbrodniach, wzięli udział Niemcy, którzy zastąpili Brytyjczyków, nie chcących się pogodzić, że ich imperium się rozpada. 9 maja 1950 r., dzięki staraniom Monneta, Schumana i Adenauera podpisana została deklaracja w sprawie powołania Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a dzień ten jest teraz Dniem Europy, czyli świętem Unii Europejskiej.

Późniejsze wydarzenia są już lepiej znane. Sukces Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali oraz fiasko projektu Europejskiej Wspólnoty Obronnej, który upadł za przyczyną Francji, przyczyniły się do powołania w 1958 r. Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej EWG. Na dzisiejszym końcu tej drogi jest Unia Europejska – z jej dokonaniami, ale też słabościami i problemami.

Dziś przeżywamy w Europie wzmożenie narodowe, którego tak bał się Monnet – gorący patriota Francji, ale jeszcze większy orędownik wspólnej dla ogółu Europejczyków Europy. Mówili o tym nasi goście.

Waldemar Kuczyński zwrócił uwagę na różnice między współdziałaniem a wspólnotą. Współdziałanie odbywa się od przypadku do przypadku i paraliżowane jest prawem większości głosów, a jak to nie wystarczy do storpedowania czegoś, to sięga się do weta. Podstawowym wyróżnikiem wspólnoty jest więc delegowanie suwerenności, a im szersza jest ta delegacja, tym ściślejsza wspólnota. Zdaniem tłumacza „Wspomnień”, nie trzeba porzucać nadziei na ewolucję Unii w kierunku efektywnej wspólnoty i państwa federacyjnego, choć z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że będzie to niesłychanie długi proces.

Paweł Kowal uznał, że pole na którym rozgrywa się dzień dzisiejszy i przyszłość UE zdominowali z jednej strony tzw. przyspieszacze, a z drugiej hamulcowi. Brakuje natomiast pragmatycznego środka, który wziąłby za podstawę dalszych potencjalnych kroków badanie, czy i jak funkcjonuje traktat lizboński. W jego ocenie, w krótkiej perspektywieo sprawach UE zadecyduje wynik referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii, ewentualne zawieszenie lub całkowite odstąpienie od zasady wolności poruszania się w Unii (Schengen) oraz podejście Europy Środkowej.

Prof. Roman Kuźniar podkreślił z kolei, że UE straciła zdolność oddziaływania na własne otoczenie zewnętrzne i ześlizguje się w tej narastającej niezdolności do poziomu i na podobieństwo Ligi Narodów, która jest symbolem przedwojennej porażki pokojowego świata i Europy. Przypomniał bulwersujące słowa posłanki, lecz także, a może przede wszystkim, doktor habilitowanej o szmacie pod postacią flagi Unii. Uznał, że w odniesieniu do Unii w dużej części polskiego społeczeństwa mamy dziś do czynienia z czymś w rodzaju reakcji pogańskiej. Tym określeniem nazywane są wydarzenia na ziemiach polskich po śmierci pierwszych historycznych Piastów. Ich kulminacyjnym punktem było w 1038 r. powstanie ludowe wymierzone przeciw władzy feudałów spajających zalążki ówczesnego państwa, a zwłaszcza przeciw zaprowadzaniu chrześcijaństwa.

Wszyscy uczestnicy dyskusji byli zatroskani obrotem spraw w Europie, ale przeważała opinia, że Unia jednak się obroni. Różnił ich jedynie horyzont czasowy, w jakim Wspólna Europa wypłynie na mniej wzburzone wody.

Galeria

/Foto: Tadeusz Późniak/